Wydawało się, że gdy podczas ostatniej rundy Grand Prix 2012 z kibicami definitywnie żegnał się
Jason Crump, natychmiast do australijskiej kadry narodowej wróci skonfliktowany z "Crumpym" Ryan Sullivan i godnie zastąpi odchodzącego rudowłosego kapitana. Pomimo odejścia wieloletniego lidera drużyna "Kangurów" miała mocno liczyć się w walce o medale w Drużynowym Pucharze Świata. Ta perspektywa jest już chyba bezpowrotnie nieaktualna, ponieważ na żużlowym placu boju pozostało niestety zaledwie kilku wartościowych żużlowców, którzy są w stanie walczyć z najlepszymi na świecie. Najprawdopodobniej trzon australijskiej kadry w najbliższym sezonie będą tworzyć mistrz świata Chris Holder, Darcy Ward, Troy Batchelor i Davey Watt. Trzeba przyznać, że jest to skład nieobliczalny, ale obiektywnie dużo słabszy niż zespoły narodowe, w których jeździł Crump, Adams, wsparci młodymi i gniewnymi Holderem i Wardem. Zmiana warty i wymiana pokoleniowa jest w pełni naturalna i zrozumiała, ale myślę, że nikt nie przypuszcza, jak bardzo będzie odczuwalna dla drużyny "Aussies". W przypadku kontuzji któregoś znaczącego zawodnika w odwodzie zostają tylko co najwyżej przeciętni - Sam Masters, Tyson Nelson czy bracia Sedgmen.
Puchar Świata zresztą wspaniale prezentuje kondycję świata żużlowego - kurczenie się zawodniczego rynku. Warto w tym miejscu przypomnieć, że od niedawna jest on rozgrywany w formie czwórmeczu, w którym występują zaledwie czteroosobowe reprezentacje narodowe. Od dawna nie ma w tych zawodach niespodzianek, mocni na początku lat dziewięćdziesiątych Węgrzy,
Niemcy czy Finowie nie mają nawet matematycznych szans na nawiązanie walki z Polakami czy Duńczykami. W kryzysie jest reprezentacja Szwecji, w której występuje nawet nasz dotychczas pierwszoligowy Linus Sundrstrom, a reprezentacja Anglii powoli umiera - w tym roku jej trzon będzie tworzony najprawdopodobniej przez Nichollsa, Harrisa, Kinga, Woffindena lub zawodników pokroju Allena czy Steada. Groźni mogą być za to Rosjanie. W ostatnich latach, niemal co sezon, awaryjnie startując z Romanem Poważnym w składzie, mocno mieszają w końcowej klasyfikacji.
Warto przypomnieć, że jeszcze kilka lat temu o finał bito się w trzech rundach kwalifikacyjnych, a dzisiaj rozgrywane są dwie rundy i występują w nich trochę na siłę sklecone ekipy z Finlandii (wartościowy tylko Kylmakorpi), Stanów Zjednoczonych (Hancock oraz emeryci Hamill i Janniro) czy Chorwacji (Pavlić).
Tyle o żużlowym świecie. Na koniec wracam na krajowe podwórko, gdzie coraz śmielej wychodzące słońce zza chmur sprawia, że kolejne ligowe drużyny wyjeżdżają na tor i znowu w okolicach stadionów pachnie palonym metanolem. Pomimo niskich temperatur żużlowi kibice, którzy słyszą już warkot motocykli na stadionach w
Grudziądzu,
Gorzowie czy Ostrowie, twierdzą, że wiosna nadeszła na dobre. Oby mieli rację!
Jerzy Synowiec - znany gorzowski adwokat, niegdyś prezes Stali, obecnie radny